SZYBKI PRZEGLĄD #1: Nocny stalker, Margo, Dziennik kasztelana i Młyn do mumii

Czytam wiele książek, lecz nie o wszystkich piszę – czasem z braku czasu, czasem z braku nastroju, czasem zdania nie przychodzą – nieważne czy książka była świetna czy nie. Każda jednak zasługuje, by o niej wspomnieć. Choćby w kilku zdaniach. 


Nocny stalker, Robert Bryndza

Drugi tom serii kryminalnej brytyjskiego pisarza z inspektor Eriką Foster w roli głównej. Trzymająca w napięciu i pełna zwrotów akcji, nieźle skonstruowana intryga sprawia, że książkę czyta się bardzo dobrze. Nie nudzi i nie męczy, a atmosfera dusznego, upalnego Londynu oblepia czytelnika. Po lekturze tej książki wraca strach przed tym, co czai się w mroku, przed potworami kryjącymi się pod łóżkiem. I chociaż główna bohaterka nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym na tle innych bohaterów poczytnych kryminałów, to mocna kobieca postać, którą warto poznać. Czytelnik będzie miał ku temu okazję, biorąc pod uwagę, że autor stosunkowo mocno skupia się na szczegółach z życia bohaterów, których poznaliśmy w poprzedniej książce.
Choć nie jest to żadna wybitna proza, Robert Bryndza pisze całkiem przyzwoicie i z niecierpliwością czekam na kolejne śledztwa inspektor Foster. Jeśli podobała się Wam Dziewczyna w lodzieto z pewnością będziecie dobrze się bawić także przy Nocnym stalkerze. Gęsia skórka gwarantowana.

Ocena: 6/10

 

***

 

Margo, Tarryn Fisher

Po Margo amerykańskiej pisarki Tarryn Fisher sięgnęłam ze spontanicznym zainteresowaniem, a książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
Opowieść o dorastaniu w murszejącym miasteczku, bez perspektyw i możliwości, których potrzebują młodzi ludzie, z matką pogrążoną w depresji, która od lat praktycznie nie odzywa się do swojej córki – jest przytłaczająca i fascynująca zarazem. Kiedy poznałam Margo, budziła we mnie sympatię pomieszaną z litością i współczuciem. To wrażenie ewoluowało, zmieniło się podziw i fascynację, które w końcu przerodziły się w przerażenie.
Margo to wciągająca i budząca niepokój lektura. Właśnie ten niepokój towarzyszył mi przez całą książkę, rosnął rozdział za rozdziałem. Czytelnik nie znajdzie tu wartkiej akcji pełnej niespodziewanych zwrotów, jednak opowieść skonstruowana jest tak, że trudno się od niej oderwać.
Nie jest to typowa powieść młodzieżowa, tym bardziej warto ją przeczytać i przekonać się samemu co czai się w duszy Margo. Co czai się w duszach nas samych?

Ocena: 7/10

 

***

 

Dziennik kasztelana, Evžen Boček

Po lekturze Ostatniej arystokratki i Arystokratki w ukropie zeszłego roku wiedziałam, że nie mogę się doczekać kolejnych książek czeskiego pisarza Evžena Bočka.
Nie wahałam się ani chwili, kiedy w katalogu Legimi zobaczyłam Dziennik kasztelana.
Podobnie jak dwie poprzednie książki, ta również skrzy się humorem i nie brakuje w nich absurdalnie niecodziennych wydarzeń, niekiedy bardzo dramatycznych, które jednak przedstawione są w tak uroczy sposób, że nie da się tej książki nie pokochać.
Zaśmiewałam się w głos, bałam się szczerze jak też potoczą się bardziej dramatycznej wątki, wzruszyłam na zakończenie. Wyborna lektura, wspaniale spędzone kilka godzin – pierwszorzędna rozrywka. Jestem wielką fanką Bočka i wszystkim serdecznie polecam, bo czytanie Dziennika kasztelana to czysta przyjemność.

Ocena: 8/10

 

***

 

Młyn do mumii, Petr Stančík

Bardzo specyficzna, dziwna książka. Z jednej strony wciągająca, z drugiej odpychająca. Z chwilami ciekawa, zasadniczo ciągnąca się jak flaki z olejem. Wszystkiego jest tu dużo, prawdziwy nadmiar wszystkiego, co tylko pojawia się na kolejnych kartach książki.
Wzbudziła we mnie wiele sprzecznych emocji. Doceniłam wątek kryminalny i zwyczaje komisarza Durmana, które wpisują się chociażby w styl życia tak lubianych przeze mnie Eberharda Mocka i Edwarda Popielskiego -bohaterów naszego mistrza kryminałów retro, Marka Krajewskiego. Panowie z Lwowa i Wrocławia z pewnością upodobaliby sobie wizytę w Pradze mając Durmana za przewodnika. Nie kupuję jednak całości, a może zwyczajnie nie rozumiem niektórych literackich zabiegów i konwencji, w jakiej porusza się autor powieści. Nie odnalazłam w niej nic zachwycającego, niewiele w niej wyniosłam poza wrażeniem, że mogłam w tym czasie przeczytać przynajmniej dwie o niebo przyjemniejsze książki.
Osobiście jestem na nie.

Ocena: 3/10

Hel-3. Jarosław Grzędowicz

W otchłaniach MegaNetu niewiele jest w stanie naprawdę przyciągnąć uwagę szybko nudzących się widzów – film maksymalne trzy do pięciu minut – dłuższe i tak nie zostaną obejrzane do końca. Im bardziej szokujący, tym lepiej. W grę wchodzą emocje, to one nabijają liczniki wyświetleń, a te z kolei gwarantują zainteresowanie reklamodawców i strumień euro wpływający na konto iwenciarza. Wokół wszyscy wlepiają wzrok w niewidoczne displeje, jednak nawet na chwilowe zainteresowanie trzeba sobie zapracować. Albo mieć szczęście. A najlepiej obu tych czynników po trochu.

Jarosław Grzędowicz stał się w ubiegłym roku moim wielkim odkryciem i z marszu wpisał  się na listę moich ulubionych pisarzy. Wyśmienity czterotomowy Pan Lodowego Ogrodu i przepyszny zbiór opowiadań Księga jesiennych demonów na długo zapadną mi w pamięć, jako jedne z najlepszych lektur, takich które z radością stawiam na półce i wszystkim polecam. Na swoją najnowszą książkę kazał czekać swoim fanom kilka długich lat. Hel-3 to z pewnością książka wyczekiwana i budząca szerokie zainteresowanie miłośników fantastyki. Czy proporcja ciężkiej pracy pisarza i szczęścia została zachowana? Czy było na co tak czekać? To dobre pytanie, na które odpowiedzi będzie tyle, co czytelników…

Uwaga! Dalsza część wpisu może zdradzać elementy fabuły.

Czytaj dalej